niedziela, 8 kwietnia 2012

Troszkę wspomnień...

 Gdy byłam mała, miałam sporo lalek - prawie tyle co teraz albo nawet więcej. Nigdy ich nie liczyłam, więc nie podam ile dokładnie tego było:) Miałam więcej brunetek niż blondynek, co teraz jest niemożliwe bo w ofercie sklepowej znajduje się jakieś 70 procent lalek o jasnych włosach. Wtedy też moją ulubioną lalką była Teresa z takiej serii, w której lalki miały dwuczęściowy strój z kieszonkami w różnych kształtach. Wkładało się tam wycięte obrazki o kształcie: motyla, kwiatka, serca i gwiazdki. Każda lalka miała dziurkacz, dzięki któremu można było wyciąć idealną formę ( moja Teresa miała gwiazdkę). Warto dodać, że każda lalka miała na stroju wszystkie rodzaje kieszonek, więc dopiero uzbieranie całej serii gwarantowało, że lala nie będzie chodzić z pustymi kieszeniami;) W serii tej znajdowały się:
- Barbie: Różowy strój, serce
- Teresa: Niebieski strój, gwiazdka
- Christie: Pomarańczowy strój
- Kayla/Lea: Zielony strój.
Do tych dwóch ostatnich nie jestem pewna, która miała motyla, a która kwiatek. Nie mam też pewności czy Kayla to Kayla czy może Lea. Wiem tylko, że Teresa, którą miałam była tak lubiana, że występuje ze mną na kilku zdjęciach z różnego rodzaju wycieczek. Marzy mi się by kiedyś kupić, dostać lub zdobyć taką lalkę i to jest właśnie jedna z moich pozycji na tak zwanej Wishliście :):):) Nowa albo używana;)
 Najgorsze jest to, że nie pamiętam nazwy tej serii. Będę musiała w necie pogrzebać trochę:)
 Pamiętam coś, że lalka AA, czyli Christie miała chyba dwa kucyki. Wiem na pewno, że pozostałe lalki miały rozpuszczone włosy. Szłam wtedy po nią do sklepu z wygranymi 50 złotymi w kolekturze lotto ( oczywiście niby dziadek wygrał, ale jednak ja:)). Były wtedy takie zdrapki z obrazkami piesków. I właśnie dlatego głównie prosiłam dziadka, aby mi je kupił. A że wygrałam raz 10, raz 50 i wielokrotnie 3 złote to nic:) Może dlatego wygrywałam bo nie szłam po pieniądze? Ale wracając do lalki. Pojechaliśmy najpierw M1- nie było w ogóle tej serii. No ale proszę jeszcze do Geanta ( Krokus. A! Zapomniałam dodać, że chodzi o Kraków). Idę na mój ulubiony dział jeszcze do dzisiaj ( no oczywiście!) i patrzę: są! Grzebię wyszukując murzynki i... nie ma! Zasmucona ( wtedy carrerfour dopiero się budował, a do Tesco nie pojedziemy). Ale patrzę na Teresę i widzę w niej coś w czym od razu się zakochuję. Urzekła mnie!     "Biorę tę" . Mówię. Dziadek pyta czy na pewno. "Na pewno". Odpowiadam. Upewnił się jeszcze raz - w końcu przyjechaliśmy po czarnoskórą piękność. Ja jeszcze raz potwierdzam i...idziemy do kasy! I tak się u mnie znalazła. Spała ze mną, jadła i była przy mnie. Przyjaciółka. Teraz gdy od nowa zbieram lalki chciałabym mieć tą Tereskę mimo, iż nigdy nie będzie dokładnie taka sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz